24. Bielska Zadymka Jazzowa - Lotos Jazz Festival
Podczas Festiwalowej Gali w Cavatina Hall odbędzie się oficjalna premiera płyty Depressed Lady, którą Mary Rumi i Jacek Namysłowski zadedykowali ojcu.
Po przerwie wystąpi Chucho Valdes & Paquito D'Rivera Reunion Sextet.
Koncert wokalistki Mary Rumi i zespołu pod kierunkiem puzonisty Jacka Namysłowskiego będzie premierową prezentacją nowego, jazzowego albumu artystki pod tytułem Depressed Lady. To zarazem hołd dla jednego z największych polskich jazzmanów Zbigniewa Namysłowskiego. W programie znajdzie się wiele jego kompozycji w aranżacjach Jacka Namysłowskiego.
Mary Rumi to pseudonim artystyczny Marii Rumińskiej, córki Zbigniewa Namysłowskiego. Depressed Lady nie jest pierwszą płytą jazzową, jaką nagrała, ale pierwszą, która została wydana, a premierę będzie mieć właśnie na Bielskiej Zadymce Jazzowej. Tą pierwszą jazzową płytę nagrała 15 lat temu z młodymi polskimi jazzmanami, studiując jeszcze jazz na Akademii Muzycznej w Katowicach. Choć towarzyszyli jej: Maciej Obara, Michał Wróblewski, Michał Bryndal, Maciej Szczyciński, to Maria Rumińska nie zdecydowała się jej opublikować. Już wtedy śpiewała w zespole Shannon założonym przez Marcina Rumińskiego w Olsztynie. Wykonywali muzykę celtycką, łącząc ją z muzyką etniczną, rockiem i jazzem.
Nowy album Mary Rumi jest powrotem do jazzowych klimatów. Zawiera dwanaście piosenek, z czego dwie wykonywane są wyłącznie przy akompaniamencie jazzowego zespołu. W nagraniach wzięli udział:
Tomasz Sołtys - fortepian
Michał Kapczuk - kontrabas
Michał Miśkiewicz - perkusja
W pięciu piosenkach usłyszymy sekcję instrumentów dętych:
Jacek Namysłowski - puzon, baryton marszowy, flet poprzeczny
Robert Murakowski – trąbka, flugelhorn
Łukasz Poprawski – saksofon altowy, fagot
Tomasz Wendt – saksofon tenorowy
Także w pięciu utworach wziął udział znakomity Atom String Quartet, czyli: Mateusz Smoczyński, Dawid Lubowicz, Michał Zaborski i Krzysztof Lenczowski.
Mary Rumi sięgnęła po piosenki, do których muzykę napisał jej ojciec – Zbigniew Namysłowski. To dobrze znane i lubiane piosenki, które zdobyły laury na opolskim festiwalu, a były wykonywane przez wielkie głosy polskiej wokalistyki, nie tylko jazzowej: Kalinę Jędrusik, Fryderykę Elkanę, Łucję Prus, Ewę Bem, a także przez Czesława Niemena i Andrzeja Zauchę. Osiem z dwunastu pozycji na albumie to właśnie utwory Zbigniewa Namysłowskiego z tekstami różnych autorów, w tym: Wojciecha Młynarskiego (Kocham się w poecie), Agnieszki Osieckiej (Wyszłam z domu, nie wróciłam), Jana Wołka (Zmęczona miłość) i Ryszarda Grońskiego (Sprzedaj mnie wiatrowi), a także ze słowami Mary Rumi napisanymi do utworów instrumentalnych ojca (m.in. Ani słowa/Not a Word, Sekretnie i poufnie/Secretly and Confidentially, Wsłuchaj się w wiatr/Listen to the Wind). Wokalistka wykonuje na płycie trzy własne piosenki (As we; Ghathijiin; Powstawanie) i jedną Jacka Namysłowskiego (Opadam o kwintę). Dwie kompozycje Mary są w języku angielskim, pozostałe zaśpiewała po polsku.
Była sobota 28 października 1978 r. - czwarty dzień XXI festiwalu Jazz Jamboree. W piątek na scenie Sali Kongresowej śpiewała Betty Carter, w niedzielę miał zagrać Dexter Gordon – największa gwiazda imprezy. Sobotni wieczór wydawał się mniej atrakcyjny: polski jazz-rockowy Crash z orkiestrą, Birka Jazzgroup ze Szwecji, węgierskie trio Berki/Csaba/Kruza i międzynarodowy Sandy Mosse Quartet. Dochodziła północ, kiedy na scenę wyszła mało nam znana kubańska grupa Irakere. Wiadomo było tylko tyle, że słowo irakere oznacza w afrykańskim dialekcie yoruba dżunglę.
To, co działo się później na scenie i na widowni, przeszło wszelkie oczekiwania bywalców Jazz Jamboree. Gorące rytmy trzech perkusistów, ekscytujące pojedynki solistów, chwytliwe tematy. Muzyka, przy której nogi same wybijały rytm, taneczny jazz o nieprawdopodobnej energii salsy i jazz-rocka. Nazwiska muzyków niewiele wówczas jazzfanom mówiły: pianista Chucho Valdes, saksofonista Paquito D’Rivera, trębacz Arturo Sandoval. Po koncercie w Sali Kongresowej grupa w całości stawiła się na jam session w klubie Stodoła i dała drugi, jeszcze bardziej porywający koncert, który skończył się o 3 nad ranem. Dopiero kiedy w 1980 r. zdobyli nagrodę Grammy i zrobili furorę w Ameryce, utwierdziliśmy się, że wystąpił u nas wyjątkowy, światowej klasy zespół.
Chucho Valdes jest dziś żyjącą legendą kubańskiego jazzu, najbardziej wpływową postacią muzyki afro-kubańskiej. Syn innego słynnego pianisty Bebo Valdesa, lidera Tropicana Club Orchestra, uczył się gry na fortepianie pod okiem ojca, ale odebrał też klasyczną edukację w Conservatorio Municipal de la Habana, którą rozpoczął, mając… 9 lat. W 1967 r. powstała formacja Orquesta Cubana de Música Moderna, a Chucho był jednym z założycieli. Tu śpiewała Omara Portuondo, członkami byli najlepsi kubańscy muzycy.
W 1973 r. Valdes oraz kilku członków Orquesty, w tym saksofonista Paquito D’Rivera i trębacz Arturo Sandoval, założyło nowy zespół, w którym dominowały jazzowe improwizacje, ale pozostał duch rytmicznej muzyki afro-kubańskiej z elementami muzyki popularnej. Grupę nazwali Irakere. Kiedy na Kubie usłyszał ich Dizzy Gillespie, pomógł zorganizować im trasę koncertowa po Ameryce. Irakere zagrała w Carnegie Hall wzbudzając aplauz. Z pewnością nie mniejszy niż wcześniej w Warszawie.
Irakere nigdy się nie rozwiązała, ma charakter muzycznego seminarium, a jej liderzy występują w różnych konfiguracjach, często razem, choć nie zawsze używają nazwy Irakere. Na scenie Cavatina Hall wystąpi dwóch najważniejszych: pianista Chucho Valdes i saksofonista, klarnecista Paquito D’Rivera ze swoim sekstetem. Razem zdobyli dwa tuziny nagród Grammy i Latin Grammy. Niedawno ukazał się ich album I Missed You Too (Też za Tobą tęskniłem), a tytuł świadczy o tym, jak wielką radość sprawiają muzykom takie spotkania. Ten entuzjazm z pewnością udzieli się się festiwalowym słuchaczom