Wchodzimy w labirynt malowany emocjami dziecka, ale naszym przewodnikiem jest dojrzały mężczyzna. Bogdan Frymorgen emigruje w przeszłość z fotograficzną precyzją. Odwiedza wiejski krajobraz PRL-u, eksponując w kadrze jego obrazy, zapachy i dźwięki. Autor nie poleruje wspomnień. Zachowuje proste, lakoniczne pióro. Jak podkreśla, do pisania skłoniła go pandemia, a zainspirowała psychoanaliza jungowska. Z krótkich miniatur wyłania się celebracja życia. Z wdzięcznością miesza się szorstka ocena przeszłości. Frymorgen zaznacza, że pamięć nie jest bliźniaczą siostrą prawdy. Okruchy są subiektywnym śladem pozostawionym na własnym kawałku ziemi. A może uniwersalnym świadectwem człowieka?
Oficyna Austeria