Rychlicki na swojej najnowszej wystawie przygląda się Ogrodom szczęśliwości, miejscom pełnym życia, krainom mlekiem i miodem płynącym, oazom, rajom na ziemi – tyle, że kiedyś, w przeszłości, bo obecnie pozbawionym sensów, nadziei i obietnic, często martwym. Przygląda się miejscom, gdzie ktoś zerwał owoc z drzewa poznania, ale owoc ten był skwaszony, więc przestano ogród pielęgnować, porzucono go, dano mu zdziczeć (a może raczej: wyjałowieć). Co jakiś czas tylko ktoś tam zagląda i może nawet zachwyca się znajdywanymi tam ruinami, śladami po człowieku, po krótkiej chwili jednak opuszcza ten ogród i udaje się, w podróż – do kolejnego.